
Sesja ślubna w zgodzie z naturą
Ciepły letni wiatr delikatnie porusza gęstwiną bieszczadzkich traw. Z Alicją i Pawłem spotykamy się u podnóża Połoniny Wetlińskiej. Przed nami blisko godzinna wycieczka w górę – podążymy żółtym szlakiem. Po drodze mijamy grupki turystów, którzy bladym świtem wyruszyli w drogę. Nieprzypadkowo też nasza sesja ślubna rozpocznie się w godzinach popołudniowych. Na szlakach robi się wtedy zdecydowanie luźniej co pozwala na lepsze obcowanie z naturą.
O tej porze roku bieszczadzkie połoniny zachwycają spokojem. Dlatego jako fotograf ślubny zwłaszcza tam uwielbiam pracować. Atmosfera relaksu udziela się wówczas wszystkim, dzięki czemu można wydobywać naturalne piękno, delikatność i uczucia. Sesja ślubna na bieszczadzkim szlaku jest niczym spacer z pewną dozą spontaniczności i swobody zarazem. Z drugiej zaś strony jest ona pełna ciepłych emocji.
Tego dnia nasz plener rozpoczęliśmy praktycznie w najwyższym punkcie Połoniny Wetlińskiej i powoli podążaliśmy w kierunku schroniska Chatka Puchatka. Przesłaniane chmurami lipcowe słońce, aż do ostatnich swoich promyków pozwoliło na uchwycenie pięknych kolorów polskiego lata. Delikatna uroda Alicji, oraz czułe spojrzenia Pawła dodatkowo uzupełniały romantyczna atmosferę tego miejsca. Zresztą oceńcie sami. Poznajcie Alicję i Pawła, oraz ich wyjątkową historię.
Klimatyczny ślub wśród najbliższych
Na co dzień mieszkają w Krakowie, jednak tego dnia spotkaliśmy się w rodzinnych stronach Alicji. Raptem kilkanaście kilometrów na południe od Stalowej Woli leży wieś Przyszów. To tam znajduje się Dwór Polski Krucze Gniazdo, gdzie czekał na mnie Paweł, zaś od samego rana panowały gorączkowe przygotowania. Dokładnie w tym miejscu kilka godzin później spotkaliśmy się ponownie, tym razem jednak, żeby świętować tak ważną decyzję w życiu tej dwójki. Klimatyczny wystrój dworu idealnie podkreślały staropolskie elementy tworząc zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz niesamowitą atmosferę. Natomiast przygotowania samej Pani Młodej odbyły się już w domu rodzinnym. Wśród najbliższych, w spokojnej atmosferze.
Ceremonia rozpoczęła się punktualnie o godzinie 15. Drewniane wnętrza XIX-wiecznej świątyni doskonale wpasowały się w charakter tej uroczystości, zaś wdzierające się do środka złote łuny światła tworzyły wyjątkowy klimat. Co ciekawe pomimo ponad dwustuletniej historii Kościół pw Św. Floriana na swoim obecnym miejscu znajduje się dopiero od 1943 roku. Wówczas został on przeniesiony do Stalowej Woli z nieodległej wsi Stany – dzięki czemu w tą piękną czerwcową sobotę mógł być światkiem dla Ali i Pawła, którzy właśnie w tym miejscu połączyli swoje drogi. Poruszająca uroczystość, a po niej życzenia, pocałunki, uściski.
Dopełnieniem tego dnia była dobra zabawa wśród najbliższych. Taniec przeplatany był rozmowami toczonymi w rodzinnym i przyjacielskim gronie. Wesele tradycyjnie rozpoczął pierwszy taniec wykonany przez naszą Parę Młodą. Na imprezie nie zabrakło również przepysznego tortu, nocnych zdjęć z zimnymi ogniami, czy też niespodzianki przygotowanej przez Oskara – szwagra Alicji. Zapraszam Was na historię Ali i Pawła przedstawioną w ponad stu kadrach.
Marcin Ożóg – fotograf ślubny Stalowa Wola







































































































komentarze
Emilia
Bieszczady coraz popularniejsze na sesje. Wyszło elegancko. Fajne zdjęcia ślubne…
Radek Radziszewski
Nigdy nie byłem w Bieszczadach – chyba czas to zmienić. Fajna sesja !